Logo Przyjazny psycholog

Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony.
Alphonse de Lamartine

Samotność w związku

Samotność


Kiedy poznałam Piotra, czułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Marzyłam o takim mężczyźnie od dawna. Spełniał moje najśmielsze oczekiwania. Był przystojny, szarmancki, adorował mnie przy każdej okazji, na spotkania przynosił kwiaty, czekoladki. W jego towarzystwie czułam się spełnioną kobietą. Kochałam go i czułam się kochana. Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Czułam, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Pewnego dnia oświadczył mi się. To wszystko działo się tak szybko. Byłam podekscytowana tym, że niedługo zostanę jego małżonką. Myślałam, że śnię, że nie dzieje się to naprawdę.
Pierwsze lata naszego związku były przysłowiową sielanką. Mąż był dla mnie czuły, kochający.
Wolne chwile upływały nam na długich rozmowach, wspólnych zainteresowaniach, wypadach poza miasto. Miałam wrażenie, że rozumiemy się bez słów.
Zaszłam w ciążę, urodziłam pierwsze a potem drugie dziecko. Przez kolejne lata angażowałam się w opiekę i wychowanie dzieci, dbałam o rodzinę. Jednak coraz częściej docierało do mnie, że nie mamy z mężem tyle czasu dla siebie jak na początku naszego związku. Tłumaczyłam sobie to tym, że większość czasu przeznaczam dla dzieci a mąż zarabia na utrzymanie rodziny - tak jak to bywa w innych małżeństwach. Nadal wierzyłam, że między nami jest wszystko w porządku.
Z czasem łapałam się na tym, że czuję się samotna mimo, że codziennie jestem pochłonięta obowiązkami domowymi, że nie jestem sama, bo wokół mnie są najbliżsi. Miałam wrażenie, że między mną a mężem powstaje coraz większy mur, że oddalamy się od siebie. Brakowało czasu na wspólne rozmowy o nas, o tym jak czujemy się ze sobą, co przeżywamy, o naszych potrzebach, o tym co myślimy o sobie nawzajem. Rozmawialiśmy tylko przelotnie i zdawkowo o bieżących sprawach rodzinnych. Czułam się niespełniona, coraz mniej wartościowa jako kobieta, żona, matka. To jeszcze bardziej oddaliło mnie od męża. Myślałam, że nie jestem warta tego by się mną zainteresował. Martwiłam się, że przestało mu na mnie zależeć. Wstydziłam się i nie potrafiłam z nim o tym porozmawiać. Mąż niczego się nie domyślał, bo ukrywałam to przed nim.
Doszłam do etapu, kiedy już nie byłam w stanie tak dłużej funkcjonować. Chciałam ratować nasze małżeństwo. Potrzebowałam opowiedzieć o tym, jak bardzo czuję się samotna w związku. Szukałam wsparcia, porady, zrozumienia.

 

Samotność w związku po zdradzie


Myślę, że każda kobieta pozazdrościłabym mi mojego życia. Z Piotrem mamy trzy śliczne córeczki, które kocham nad życie. Opieka nad nimi stała się sensem mojego życia, tak naprawdę żyję dla nich. Mamy bardzo dobry status materialny, mieszkamy w pięknym domu z ogrodem, stać nas na podróże, nie brakuje nam niczego.
Od kiedy pamiętam, mąż dużo pracował, często wyjeżdżał w delegacje. Z czasem miał coraz mniej czasu dla mnie i dla dziewczynek. Każde moje próby rozmowy z nim kończyły się tym, że słyszałam od męża, że nie mam na co narzekać bo żyję beztrosko i nie muszę się o nic martwić.
Od pewnego momentu Piotr nie miał w ogóle czasu dla rodziny, jeszcze bardziej zaangażował się w pracę. Na moje pytania, co się dzieje, odpowiadał, że ma więcej klientów i w związku z tym musi częściej wyjeżdżać w delegacje by móc sfinalizować kontrakty. Tłumaczył mi, że robi to wszystko dla nas, po to by utrzymać rodzinę, by zapewnić nam byt.
Czułam się coraz bardziej samotna i odrzucona przez męża. Pamiętam ten dzień kiedy w komórce małżonka wyświetliła się wiadomość tekstowa. Piotr zostawił telefon na stoliku więc z łatwością przeczytałam treść SMS. Jakaś kobieta napisała, że czeka na mojego partnera dzisiejszej nocy i nie może doczekać się tego spotkania a na dodatek bardzo za nim tęskni.
Byłam zdruzgotana tym, co przeczytałam w telefonie męża . Długo temu zaprzeczałam, chyba sama chciałam siebie oszukać, że nic się nie stało. W końcu dojrzałam do tego, że chciałam zweryfikować czy partner jest mi wierny czy mnie zdradza z inną kobietą. W tym celu zatrudniłam prywatnego detektywa, który miał mi dostarczyć dowody na to czy mąż ma kochankę.
Okazało się, że mąż od pewnego czasu ma romans z inną kobietą. Gdy się o tym dowiedziałam, przepłakałam parę dni. Nie wiedziałam jak w tej sytuacji mam postąpić. W końcu zdecydowałam, że będę starała się ratować mój związek i nie odejdę od Piotra dla dobra naszych córeczek, mimo, że mnie zdradził.
Powiedziałam mężowi, że wiem o jego romansie. Początkowo zaprzeczał, potem się do niego przyznał. Przepraszał mnie i deklarował, że skończy z tą kobietą, że przestanie się z nią spotykać. Twierdził, że mnie kocha i chce ze mną nadal być.
Jednak z dnia na dzień czułam się jeszcze bardziej samotna i nieszczęśliwa w związku. Nie potrafiłam zapomnieć o zdradzie męża. Nie potrafiłam po takim czymś zaufać partnerowi.
Jesteśmy razem ale żyjemy obok siebie, jak dwie obce osoby. Rozmawiamy bardzo rzadko , mijamy się na korytarzu. Piotr nadal jest zajęty pracą w tygodniu. W weekendy jak twierdzi musi mieć czas na swoje hobby więc ten czas spędzam samotnie bez jego obecności.
Nie wiem czy potrafię tak dłużej żyć, mam rodzinę a czuję się bardzo samotna. Chcę opowiedzieć komuś o tym jak się czuję, pragnę być wysłuchana, zrozumiana. Chcę być szczęśliwa, żyć w zgodzie ze sobą.

Samotny w związku


Od wielu lat opiekowałem się żoną, która chorowała na depresję. Kiedy poznaliśmy się wiedziałem, że ma depresję ale to mi nie przeszkadzało do pewnego momentu. Po kilku latach, po konsultacji z psychologiem, uświadomiłem sobie, że nie bez powodu wybrałem tę kobietę na partnerkę. Miałem potrzebę opiekowania się kimś, chciałem czuć się potrzebny. Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że troska o żonę była sposobem na podnoszenie poczucia swojej wartości. W związku funkcjonowałem w roli opiekuna a nie męża.
Doszło do tego, że Justyna przestała wychodzić z łóżka, nie dbała o swoją higienę osobistą. Zacząłem unikać kontaktów seksualnych bo partnerka stała się dla mnie odrażająca.
Tylko dzięki koleżankom i kolegom z pracy skończyłem studia bo żona ciągle mnie krytykowała, zniechęcała do podchodzenia do kolejnych egzaminów. Mówiła, że niczego w życiu nie osiągnę, że do niczego się nie nadaję.
Partnerka korzystała z psychoterapii indywidualnej. Sesje odbywały się co tydzień w naszym mieszkaniu. Jednak po pewnym czasie z nich zrezygnowała bo oceniła, że nic jej to nie daje. Byłem zrozpaczony jej decyzją. Myślałem, że dzięki terapii Justyna wyjdzie z depresji i od nowa zaczniemy budować nasz związek na innych zasadach. Czułem się nieszczęśliwy i bardzo samotny. Skorzystałem z konsultacji psychologicznej bo czułem, że tak dalej nie jestem w stanie żyć. Usłyszałem, że sam potrzebuję wsparcia i przepracowania pewnych swoich mechanizmów by stać się partnerem dla małżonki. Jednak z tego nie skorzystałem. Wydawało mi się, że sam sobie z tym poradzę.
W końcu rozstałem się z żoną. Spotkałem inną kobietę. Była dla mnie aniołem. Poczułem się tak jakbym wygrał los na loterii. Jednak moje poczucie szczęścia nie trwało długo. Zrozumiałem, że w nowym związku zacząłem funkcjonować jak ofiara podobnie jak w poprzednim i znowu czuję się samotny. Po 2 latach poczułem, że potrzebuję zmian w swoim życiu. Zdecydowałem się ponownie na konsultację psychologiczną i nie żałuję tej decyzji. Podczas kolejnych rozmów zaczynam poznawać siebie, rozumieć swoje niektóre zachowania, dochodzę do źródeł moich życiowych decyzji.

 

Samotna z wyboru


Od zawsze byłam samotna ale z wyboru. Po ukończeniu studiów, chciałam być wolna, niezależna od mężczyzn. Pragnęłam rozwijać się w swoim kierunku. Do tego nie był mi potrzebny partner wręcz przeciwnie, nie miałabym dla niego czasu, przeszkadzałby mi w osiągnięciu upragnionego celu. Byłam sama ale nie czułam się samotna, wokół mnie było zawsze dużo ludzi. Ciężko pracowałam ale w końcu uzyskałam to na czym mi zależało w życiu. Byłam rozpoznawana i rozchwytywana w mediach, na portalach internetowych. Po pewnym czasie dotarło do mnie, że mimo takiej pozycji nie jestem w głębi serca szczęśliwą osobą. Po tylu latach poczułam, że chcę być kochana, że chcę poznać faceta, który pokocha mnie za to jaką jestem osobą a nie dlatego jaki osiągnęłam sukces zawodowy. Spotykałam różnych mężczyzn, z niektórymi z nich miałam przelotne znajomości a z pewnymi weszłam w głębsze relacje. Szczególnie gdy zaczynałam angażować się emocjonalnie, ku mojemu zdziwieniu okazywało się, że mężczyźni od wielu lat są już zajęci, mają partnerki, czasami żony i dzieci. Czułam się przez nich oszukana bo wyglądało to tak jakbym miałam być dla nich partnerką na boku. Zniechęciło mnie to do szukania dalszych znajomości. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Czy coś ze mną jest nie tak czy wina leży po stronie facetów?
Potrzebowałam porozmawiać o tym z psychologiem bo nie rozumiałam samej siebie, chciałam popatrzeć na tę sytuację od innej strony by móc w końcu znaleźć partnera z którym mogłabym założyć rodzinę i być szczęśliwą.

 

Samotność po stracie najbliższej osoby

 

Byliśmy według mnie przeciętnym małżeństwem, niczym niewyróżniającym się. W naszym związku były chwile namiętności, radości ale też smutku. Tak jak w każdy związku bywa, co jakiś czas dochodziło między nami do kłótni, do niezrozumienia. Jednak potrafiliśmy na bieżąco rozmawiać o tym co nas poróżniło. Dzięki temu szybko zapominaliśmy o awanturze.
Gdy nasze dzieci wyprowadziły się z domu i założyły własne rodziny, Piotr zaproponował byśmy częściej podróżowali po świecie. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona jego propozycją. Zawsze lubiliśmy wyjeżdżać za granicę chociaż zastanawiało mnie skąd u męża wzięła się taka intensywna potrzeba korzystania z uroków życia. Od kiedy pamiętam Piotr miał pragmatyczne podejście do życia.
W Walentynki małżonek wczesnym rankiem poszedł do sklepu spożywczego, zorientowałam się, że pewnie chce zrobić mi niespodziankę i podać śniadanie do łóżka. Już wcześniej tak robił. Gdy się obudziłam, zobaczyłam jak wchodzi do naszej sypialni uśmiechnięty z tacą pełną rozmaitego jedzenia i świeżo zaparzoną kawą.
Gdy jedliśmy śniadanie w łóżku, zauważyłam, że coś nie tak dzieje się z Piotrem, że nie czuje się najlepiej. On jednak uspokoił mnie, że nic mu nie jest. Wyszedł na chwilę do łazienki po czym wrócił i powiedział, że czuje się już lepiej.
Tego samego dnia znalazłam partnera w garażu leżącego na podłodze, miał trudności z oddychaniem, nie mógł złapać powietrza, bardzo się pocił. Byłam przerażona, nie wiedziałam co się z nim dzieje. Dzwoniłam na pogotowie ale sygnał był zajęty. W końcu zamówiłam taksówkę. Pojechaliśmy do pobliskiego Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Długo czekałam samotnie na korytarzu. W końcu zobaczyłam lekarza idącego w moim kierunku. Byłam pełna obaw co usłyszę. Powiedział, że nie udało się uratować Piotra. Miał rozległy zawał serca. To był dla mnie szok, nie wierzyłam w to co usłyszałam od lekarza.
Płakałam przez najbliższe dni, nie mogłam pogodzić się z tym, że mój partner zmarł. Zadawałam sobie pytanie dlaczego mnie to spotkało? Czy coś przeoczyłam, czegoś nie zauważyłam?
Okazało się, że Piotr od pewnego momentu nie mówił mi prawdy. Byłam zszokowana gdy dowiedziałam się od naszej lekarki, że małżonek od kilku miesięcy chorował na nadciśnienie i na serce. Zażywał potajemnie leki bo nie chciał mnie martwić swoim stanem zdrowia.
Obecnie jestem sama i czuję się coraz bardziej samotna. Straciłam sens życia. Dzieci mają swoje życie a ja nie wiem jak mam żyć po stracie męża. Czuję pustkę, nie mam dla kogo żyć. To straszne, Piotr był moim partnerem i nie wyobrażam sobie bez niego życia.
Chciałabym podzielić się moimi przeżyciami z kimś kto by mnie wysłuchał, zrozumiał. Chciałabym też uzyskać wsparcie w tej trudnej dla mnie sytuacji i odnaleźć sens dalszego życia.


Samotność – brak partnera


Jestem atrakcyjną i wykształconą kobietą. Pomimo tego, czuję się samotna. Myślę, że mężczyźni boją się poważnego zaangażowania w związek. Są trochę jakby onieśmieleni. Może wydaje się im, że mam zbyt duże oczekiwania lub wymagania. Początki znajomości są obiecujące, jednak kiedy nowo poznany facet dowiaduje się, że często podróżuję służbowo i jestem kierownikiem ds. rozwoju w liczącej się zagranicznej korporacji – nasza relacja zanika. Fakt, mam bardzo dobry statut materialnych i wielu znajomych w biznesie, jednak nie są to znajomości, które mogą zagrozić poważnej relacji w związku. Nie chcę w związku scen zazdrości ze strony partnera, a niestety moi byli partnerzy mieli z tym problem. Zastanawiam się w jaki sposób „odczarować” taki stan rzeczy. Moje przyjaciółki mają udane związki i „normalnych” facetów. Zaczynam się zastanawiać, czy popełniam jakieś błędy, czy za bardzo dominuję w relacji lub daje powody do zazdrości a może spotykam niewłaściwych mężczyzn. Coraz częściej doskwiera mi samotność, pomimo towarzystwa w pracy i podczas podróży. Brakuje mi silnego mężczyzny, przyjaciela i kochanka. Czuję się samotna.

Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe. Imiona i nazwiska są fikcyjne. Wszelka zbieżność jest przypadkowa. Wszelkie przedstawione zdarzenia i osoby są fikcyjne.

Jeśli czujesz podobnie... Porozmawiajmy. Zapraszam.